Zimą domowe rośliny nie mają lekko. Niedostatek światła i ciepło kaloryferów wystarczy by las tropikalny zamienić w pustynię. Gdy tylko się zorientujemy, że poziom wilgoci w doniczkach jest dramatycznie niski zaczynamy podlewać, by jak najszybciej nawodnić rośliny i by szybko odzyskały dawny wigor. W trakcie takiej „akcji ratunkowej” czasem zdarza się, że przelejemy kilka doniczek. Chojnie podlane kwiatki zazwyczaj wracają do równowagi dość szybko (choć to oczywiście zależy od gatunku), po kilku tygodniach zaczynamy zauważać, że nasze doniczki zyskały „bogate życie wewnętrzne” o którego istnieniu nie mieliśmy pojęcia, a w pobliżu roślin latają malutkie czarne muszki. Brzmi znajomo?
Tak właśnie najczęściej zaczyna się przygoda z ziemiórkami. Zastój wody w doniczkach to najczęstszy powód pojawienia się tych szkodników. Niestety rzadko kto śledzi podłoże w domowych roślinach na tyle uważnie i wytrwale by zorientować się o zagrożeniu kiedy ziemiórki są w stadium larwalnym. Najczęściej o niechcianych gościach dowiadujemy się po obecności latających dorosłych osobników.
Co to oznacza?
Oznacza to tyle, że czeka nas przegląd zawartości podłoża we wszystkich doniczkach niestety bo skoro są dorosłe osobniki to w ziemi kwiatowej są też larwy, które w szybkim czasie mogą zrobić duże spustoszenie w naszej domowej kolekcji roślin.
Co zrobić, gdy roślinę zaatakują ziemiórki?
W wielu źródłach przeczytać można, że najlepiej przesuszyć podłoże w zainfekowanej doniczce, to pozwoli ograniczyć liczebność larw. Niestety nie jest to prawda. Kiedy wody w doniczce jest aż nadto larwy żerują w podłożu, po chwilowej kilkudniowej suszy zaczynają szukać wody i przerzucają się z podłoża na młode korzenie roślin po kolei uszkadzając ich strukturę. Dlatego zainfekowane rośliny pozostawione na przeschnięcie często tracą swój wigor i marnieją w oczach. Czasem, gdy system korzeniowy jest bardzo uszkodzony ciężko jest takiego kwiatka odratować.
Co więc zrobić by pozbyć się ziemiórek?
Po pierwsze musicie wiedzieć, że jest to proces, który trwać może nawet kilka tygodni. Walkę najlepiej zacząć od powszechnie dostępnych
żółtych tablic lepowych i umieścić je w doniczkach nad którymi zauważycie latające dorosłe osobniki. Ta metoda skutecznie eliminuje liczebność kolonii tych muchówek. Muszki wabione kolorem chętnie siadają na lepkich arkuszach i w krótkim czasie możecie szybko i co najważniejsze skutecznie ograniczyć ich liczebność. Tablice lepowe nie wpływają jednak na ilość larw w podłożu. Dlatego jeśli gołym okiem widzicie, że w doniczkach tętni życie i nawet przy lekkim poruszeniu podłoża widać przemieszczające się robaczki to warto roślinie zafundować oczyszczającą kąpiel. Kwiatka należy wyjąć z podłoża, tak by jak najmniej ziemi pozostało w bryle korzeniowej. Przy tej okazji warto sprawdzić stan korzeni i ocenić zasięg inwazji. Nie polecamy wymrażania zainfekowanej ziemi by pozbyć się larw, zdecydowanie bezpieczniej jest ją po prostu wyrzucić i zadbać o świeże zdrowe podłoże.
Zanim posadzicie „roślinkę po przejściach” ponownie w podłożu dobrze było by mieć pewność, że za chwilę w doniczce ponownie nie rozgoszczą się ziemiórki. Dlatego polecamy zanurzyć korzenie rośliny w wodzie z odrobiną mydła ogrodniczego (mydła potasowego), następnie delikatnie opłukać cały system korzeniowy pod strumieniem zimnej wody. Szorowanie czeka też dotychczasową doniczkę, której warto zafundować czyszczenie mydłem ogrodniczym i dodatkowo przetrzeć jej wnętrze spirytusem lub denaturatem. Czy takie „ratunkowe spa” w 100% eliminuje ziemiórki? Niestety nie zawsze. Dlatego nawet po wyczyszczeniu doniczki, zapewnieniu właściwego drenażu i posadzeniu rośliny w nowym podłożu warto profilaktycznie w doniczce umieścić też świeże tablice lepowe.
Jeśli po 2 tygodniach od umieszczania tablic nie zauważycie dorosłych osobników na ich powierzchni to walkę z ziemiórkami można uznać za wygraną. Tablice zawsze warto mieć w zanadrzu, bo plaga ziemiórek naprawdę szybko opanowuje kolejne doniczki. Warto też w sezonie kaloryferowym rośliny podlewać częściej, a mniej obficie by nie przelewać doniczek i nie tworzyć wymarzonych warunków dla bytowania ziemiórek.
Krystyna Podlaska
Dodatkowo wymoczyłam korzenie w naparze wrotycza / oczywiście ostudzonego do temp. pokojowej/ przez 2 godziny, wymieniłam też doniczkę na nową! Na razie jest spokój !